Nowoczesny słownik piwnych pojęć cz.1

Piwowarskie rzemiosło to sztuka stara jak dzieje ludzkości. Na przestrzeni wieków rozwijano technologie , skład surowcowy, rytuały konsumpcji i naczynia do picia piwa. Kultura piwa podlegała ciągłej ewolucji i każde pokolenie piwowarów dodawało do niej nowe elementy. W dzisiejszych czasach,  kiedy to każdego roku otrzymujemy od browarów zawrotną liczbę piwnych premier a skład surowcowy piwa nie podlega w zasadzie żadnym ograniczeniom, piwowarski słownik został rozbudowany o nowe, wcześniej nie spotykane frazy. Każdy, kto choć trochę interesuje się piwnym rynkiem w Polsce i na świecie zna z pewnością hasła, bez znajomości których strach pojawić się w multitapie. W czym zapytacie ? No, właśnie – poniżej kilka niezwykle istotnych słów, których znajomość jest obowiązkowa.

 

Sztos – słowo klucz, oznaczające jednocześnie unikalność, jakość, niestandardową technologię, dodatki surowcowe i co dla browarów niezwykle istotne, także cenę. Sztosy to najczęściej niewielkie partie piwa, przygotowane w specjalny sposób. Może to być długie leżakowanie w beczkach po innych alkoholach jak sherry, whisky, bourbon, rum, wino czy calvados. Mogą to być owoce dodawane do piwa, ot choćby słynna śliwka „suska sechlońska”, która dodana do portera bałtyckiego zapoczątkowała erę sztosów. Często są to także piwa wymrażane do wysokiej zawartości alkoholu. To co łączy sztosy, to opakowanie. Z reguły butelki korkowane, lakowane, pakowane dodatkowo w kartoniki bądź puszki. Rzecz jasna na opakowaniu znajduje się szczegółowy opis przybliżający historię trunku, browaru, piwowarów etc. 

Sztos musi kosztować, inaczej nie byłby sztosem. Ceny za butelkę są bardzo różne i mogą sięgać do kilkuset złotych ale na naszym rynku kilkadziesiąt złotych, to już cena wyróżniająca piwo na półce. Czy każdy sztos wart jest swojej ceny ? Oczywiście nie. Niestety często dowiadujemy się o tym już po zakupie. Pomocne mogą być recenzje, których pełno w internecie. Możemy też zakupić piwo do spółki z piwnymi znajomymi i zorganizować wspólną degustację. Wtedy nawet z niewielkim budżetem mamy szansą spróbować piw „wartych więcej”.

 

Kraft – po angielsku słowo „Craft” oznacza rzemiosło, rękodzieło. Łatwo się zatem domyślić, że w branży piwnej „Kraft” to określenie browarów rzemieślniczych. Mogą to być zarówno mikrobrowary, a więc w pełni samodzielne zakłady warzące piwo jak i browary kontraktowe, czyli inicjatywy zakładające warzenie piwa w innych browarach, odpłatnie udostępniających swoje moce. Piwa Kraftowe, to rzecz jasna produkty owych browarów a więc warzone niespiesznie, w małych partiach, z naturalnych składników, w zgodzie z naturą etc. Określenie to nie jest nigdzie zastrzeżone, a więc ciężko określić, które piwo jeszcze się na nie  łapie, a które już nie. Browary regionalne są dość często  przykładem różnorakiego postrzegania przez piwoszy. Część miłośników  piwa określa je zdecydowanie mianem rzemieślniczych, natomiast ci bardziej ortodoksyjni uważają, że Kraft to tylko i wyłącznie browary najmniejsze. Co ważne, słowo to podoba się także dużym browarom, które z apetytem przyglądają się niszowym rynkom i coraz częściej tworzą piwa skierowane do poszukiwaczy nowych, sensorycznych doznań. Jedno jest pewne, o definicji „PIWO KRAFTOWE” na pewno jeszcze nie raz usłyszymy i to nie tylko w sferze piwnej ale prawdopodobnie także formalno – prawnej.

 

Koncerniak – to pogardliwe określenie, stworzone przez miłośników wyżej wspomnianego „kraftu”, które określa piwa warzone przez duże koncerny piwowarskie. Niektórzy odnoszą ten termin do wszystkich piw warzonych przez duże browary, jednak najczęściej jest on używany w stosunku do lekkich, jasnych lagerów. Słowo „koncerniak” ma zdecydowanie negatywne konotacje i w domyśle oznacza: bez smaku, sztuczne, wodniste itp. Musimy jednak pamiętać, że duże browary nie zasypiają przysłowiowych gruszek w popiele i coraz częściej warzą piwa, które naprawdę ciężko nazwać koncerniakiem. Czy można zatem nazywać je kraftem? Wygląda na to , że jest nisza na nowe słowo.

Multitap, to słowo które jako jedno z nielicznych słów obcojęzycznych przyjęło się także po polsku.  Wielokran, to inaczej piwny pub, który oferuje swoim gościom dużą liczbę piw beczkowych, podpiętych do kilkunastu a nawet kilkudziesięciu kranów czyli nalewaków. Multitapy, czy jak kto woli wielokrany to obecnie miejsca kultowe,  w których można nie tylko napić się piwa. Dobry multitap to świątynia food pairingu ( o tym określeniu w kolejnym odcinku słownika), miejsce piwnych konkursów, spotkań piwowarów domowych, organizacji piwnych szkoleń i warsztatów. Aż ciężko uwierzyć, że jeszcze parę lat temu, kilka różnych nalewaków na barze było powodem do dumy.  Rzecz jasna wielokrany zawsze mają także bogatą ofertę piw butelkowych, nierzadko liczoną w setkach różnych butelek. I rzecz jasna zawsze znajdzie się tam gość, który stanie przed ladą, przyjrzy się trzydziestu kranom na barze, omiecie spojrzeniem lodówkę wypchaną po brzegi sztosami i innym kraftem, po czym powie z kwaśną miną „widzę, że nic ciekawego nie macie…” 

 

Uważni czytelnicy zapewne zwrócą uwagę, że hasła nie zostały opisane w szyku alfabetycznym. Spieszę zatem wyjaśnić,  że jest to zabieg celowy. Piwne słownictwo podlega ciągłej ewolucji i spisywanie ich w sposób alfabetyczny jest wielce ryzykowne ze względu na co i rusz pojawiające się nowe słowa. Dlatego właśnie, będzie to słownik niealfabetyczny.

    UWAGA! Po kliknięciu przycisku "Wyślij", wkrótce otrzymasz mail z voucherem i danymi do opłacenia kursu.